Ale nic to. Wypadki przy blogowaniu się zdarzają, a obiad
Dnia Trzeciego powtórzę niedługo, więc na pewno go jeszcze zobaczycie. ;)
Dzień 3
Śniadanie:
- Caffelatte
Obiad:
- Ryż „basmati” na sypko z krewetkami.
Przekąski w międzyczasie:
- Owoce (dużo ich było: 2 banany, grapefruit, czereśnie,
morele).
Kolacja:
- Ryż z duszoną cykorią, kiełkami i sałatą. Oho, tego dnia
coś ryżowo było. Widocznie organizm upomina się o dawkę węglowodanów. Takie
danie robię zazwyczaj, gdy widzę, że np. w lodówce zalega pół sałaty i traci
świeżość i sprężystość, więc żeby nie zwiędła do końca przyrządzam ją w takiej formie. Tym razem zaczynały lekko
więdnąć także kiełki i cykoria. ;)
Dzień 4
Śniadanie:
- Klasycznie caffelatte.
Obiad:
- Ryż (znowu) na sypko z omułkami (znalazłam takie
tłumaczenie tego przysmaku, po włosku „cozze”, hm, trochę śmieszna nazwa po
polsku, ale oczywiście trafna, bo te czarne muszle, owoce morza można znaleźć
zanurzone w piasku, mule morskim).
Domownicy dostali go z makaronem. Ja pozostalam wierna ryzowi. ;) |
Przekąski w międzyczasie:
- I znowuż dużo owoców: czereśnie, banany, morele.
Kolacja:
- Pulpety z cukiniami.
Mąki mi nie brakuje! I to mnie cieszy. Zamierzam nawet po
skończonym tygodniu bez mąki niewiele jej używać – to już wiem na pewno. Natomiast
jakąś smaczną czekoladą mleczną nie pogardziłabym. Dobrze, że istnieją owoce,
bo moje podniebienie bardzo kocha słodycz… Ech… ;)