Kiedy jestem w Polsce non stop zajadam się chlebem
orkiszowym ze słonecznikową posypką, ech, w Italiańsku takich nie mają!
Takich kefirów jak w Polsce też nie uświadczysz, jak już
znajdę jakiś, to smakowe takie to, sztucznawe…
Podkusiła mnie też herbata „Pikantny Yunnan” – z dodatkiem
czerwonych i białych ziarenek pieprzu, rodzynek, skórki pomarańczy i kwiecia
azalii.
Fajna, tylko trzeba dużo nasypać, co by tę pikantność poczuć.
Poza tym w tych dniach zajadam się sałatką z pomidorów,
bazylii i białego sera, ale tych produktów nie będę Wam przecież pokazywać, bo
je doskonale znacie. Dla mnie osobiście polski biały ser to kolejny rarytas,
którego nie mam na co dzień. We Włoszech nie ma wiele polskich sklepów, tak jak
to jest np. w Anglii.
Przy okazji pochwyciłam też w locie bardzo apetyczne
maseczki do twarzy marki Montagne Jeunesse: morską i czekoladową. Tę morską
wypróbowałam tego samego dnia i bardzo mi się spodobała – skóra pięknie się
rozświetliła, wygładziła.
Zrobię powtórkę z rozrywki.
To tyle jak na razie, jeśli kupię coś interesującego na
dniach na pewno dam znać.