Padał deszczyk dzisiaj u mnie. Co prawda mocniej rano, potem
się uspokoił, a wręcz przestał (chuligan jeden), ale szarość pozostała. W tej
szarości akcentami kolorystycznymi były przede wszystkim barwne parasole.
Praktycznie każdy miał swój parasol. Czy to pieszy, czy rowerzysta. Włosi nie
lubią moknąć w deszczu, oj nie… że już nie wspomnę nawet co się dzieje, gdy
spadnie śnieg. Paraliż – to dość delikatne słowo. Włosi chyba popadliby w
ogólnokrajową depresję gdyby przydarzyła się tu taka śnieżna, długa zima jak ta
tego roku w Polsce.
Chyba do końca życia nie zapomnę pewnego marca, parę lat
temu, gdy znienacka spadł śnieg, ja byłam wtedy w Bolonii, w szkole, do której
dojeżdżałam pociągiem. Będąc na zajęciach wszyscy nagle z ożywieniem zaczęli
rozmawiać o wielkich płatkach śniegu spadających za oknem, które to spadać nie
ustawał, i nie ustawały… Pamiętam, że parę osób stwierdziło, że zabiera manatki
i wraca czym prędzej do domu i urwało się z zajęć. Myślałam wtedy: „Poszaleli?
Przecież to tylko śnieg pada…” Po skończonych zajęciach udałam się na stację,
wsiadłam do swojego pociągu i czekam na odjazd. Śnieg dalej pada, ale co z
tego, śnieg jak śnieg, żaden mi tam cud. I nagle słyszę z głośników pociągu
komunikat: „Pociąg odwołany”. Wraz z innymi pasażerami zaczęliśmy oczekiwać
więc kolejnego. Ten też odwołali. A po nim dwa następne. Śnieg padał jak
szalony w swoim wściekłym tańcu.
Historia zakończyła się tak, że o północy, przez zaspy
śnieżne się dzielnie przedzierając, niczym jaki rycerz na czarnym rumaku,
przyjechał po mnie mój obecny mąż. ;) Pociągi ruszyły dopiero na następny dzień
rano…
Ot, na wspominki mnie wzięło. Ale tak sobie dedukuję
logicznie, że w tym roku Włosi na suszę letnią chyba nie będą narzekać, bo tyle
deszczu, co tego roku dawno tu nie spadło. Od dwóch miesięcy non stop pada –
ot, z małymi przerwami na złapanie oddechu. To jest: słońca.
I jak tak dziś patrzyłam na te parasolki kolorowe to się
cieszyłam, że one nie są czarne, ani jakieś szarobure, a właśnie takie
optymistycznie koloraśne.
A Wy w jakim kolorze macie parasolkę? Ja mam żółtą – fajnie
zmienia fragment świata pod nią, na cieplejszy kolor. Ot, takie sztuczne słońce
nade mną. Chcę sobie też kupić taką we wszystkich kolorach tęczy.
I na koniec chciałabym się pochwalić (ni z gruszki, ni z
pietruszki) szydełkowymi bransoletkami mojej mamy. Świetne są. Mięciutkie. Mogę
je nosić cały dzień i nic mnie nie uwiera (jakaś delikatna się zrobiłam
biżuteryjnie na stare lata). Dzisiaj założyłam trzy zielone oczywiście. Na ten
deszcz, co by wypłoszyć dziada. Śmieję się sama z siebie, gdy patrzę na to
zdjęcie – nie wiedziałam już jak tę ręczynę wygiąć, żeby je było widać. Koniec
końców wygląda to tak, jakbym boksa komuś chciała przyłożyć. Ale bransoletki
widać? Widać! I to się liczy. ;-)
świetne bransoletki :)
OdpowiedzUsuńDziekuje, przekaze rodzicielce, to sie ucieszy kobitka. :)
UsuńAnecznik nie tylko boksa chce sprzedać ale i się wytatuowała ;) bransoletki piękne...nie umiem robić nic na szydełku....więc zazdrość zjada ;) a co do parasolek....uwielbiam deszcz,uwielbiam moknąć jak i siedzieć w deszcz w domu....moje parasolki są w kratkę :) a za jesień tej zimo/wiosny to bym się dała pokroić na kawałki...jesień uwielbiam...i nie wiem czemu :)
UsuńMoja mama mowi, ze to latwizna szydelkowanie, o wiele latwiejsze od drutow. Musze i ja sie nauczyc. :)
Usuńsuper bransoletki...a o deszczu i śniegu nic nie powiem bo w jakąś niemoc popadłam...
OdpowiedzUsuńWiem, zrozumiawszy... ;) Mam to samo.
UsuńMamowe bransoletki bardzo ładne, teraz na topie.
OdpowiedzUsuńMoja parasolka jest różowa w białe groszki, ale nigdy nie miała swojej premiery, bo nie lubię chodzić pod "dachem";)
Jeszcze trochę i chyba my, w Polsce będziemy też ze zdziwieniem reagować na promienie słońca, jak i Ci Włosi na płatki śniegu. Normalnie załamać się można. Z drugiej jednak strony - mając wybór śnieg vs. deszcz, to chyba na śnieg się przyjemniej "paczy";))
A no wlasnie... A jak pada, to ani wyjsc z domu i dzieci sie kisza jak ogorki, a wirusy rozmnazaja jak kroliki. ;) Dzisiaj jest lepiej - co jakis czas slonce wychyla sie zza chmurzysk.
UsuńA u nas sypie... Czuję się jak na Syberii...
OdpowiedzUsuńJeszcze troche, jeszcze troche... Chyba jednak sie ociepli troszke naprawde, tu dzis wychyla sie sloneczko co jakis czas... :)
UsuńW Anglii, podobnie jak we Włoszech, następuje paraliż komunikacyjny już przy pierwszych delikatnych opadach śniegu - zamykane są szkoły, odwoływane zajęcia, tworzą się gigantyczne korki. Ludzie głupieją i nie potrafią się odnaleźć w tym białym szaleństwie. I tak co roku ;) A nie daj Boże jak dojdą do tego minusowe temperatury - przecież przy minus dwóch stopniach na zewnątrz nie można normalnie funkcjonować ;) Ehh, pamiętam moje dzieciństwo w Polsce, gdzie przy -20 szło się niemal dwa kilometry piechotą do szkoły, nikt nie narzekał, był to naturalny stan rzeczy :)
OdpowiedzUsuńA bransoletki urocze, gratuluję mamie talentu :)
Hehe, no wlasnie, w koncu nie pierwsza zima ze sniegiem, mogliby sie w koncu nauczyc z nim wspolzyc. ;) Ja tez pamietam te minusowe zimy, czasami zaraz po wyjsciu z domu twarz zamarzala, ze nie szlo slowa wypowiedziec... Jak to opowiadam moim wloskim kolezanka, jeczacym z zimna przy zerze na termometrze, to sie za glowy lapia. ;)
UsuńOch, nie zazdroszczę deszczu... ale patrzę przez okno na śnieżycę i nie wiem co lepsze. ;)
OdpowiedzUsuńNo ja tez juz sama nie wiem. :D Sloneczko najlepsze! :) Dzisiaj sie tu troszke niesmialo pojawiac zaczelo znowu... Miejmy nadzieje, ze sie osmieli na dobre!
UsuńJa mam czerwoną i białą DUŻĄ, oraz czarną i fuksjową MAŁĄ, ale kiedyś miałam ochotę na taką w konie albo kotki, ale droga jak diabli :) ale sobie kiedyś kupię :)
OdpowiedzUsuńTez mialam wieksza ilosc parasolek, ale niestety "poeta - glowa nie ta" i zostawiam je jak gdzies jestem gdy przestaje padac to zapominam o nich... ;) Ostala mi sie ta zolta, tylko troche kolumbryna jest, niewygodna. Ale jak lekko pada, to nie uzywam. :)
Usuńte bransoletki to ostatni szał modowy, przekaż rodzicielce że na takich dziełach może zrobić niezły biznes ;) mam nadzieję że koniczyny szczęście przynoszą
OdpowiedzUsuńSzczescie sobie ostatnio sama zaczelam produkowac, jak sie pozadnie zmecze na silowni, albo w biegu to takam przeszczesliwa, euforii pelna. ;)
UsuńMoja parasolka jest turkusowa w amarantowe kwiatki :) Zawsze mi się marzyła kolorowa parasolka, żeby wyróżnić się z szarego deszczowego krajobrazu i trafiłam na nią przypadkiem w supermarkecie.
OdpowiedzUsuńBransoletki śliczne, moja mama też tworzy szydełkowe cudeńka, a ja próbowałam kilka razy i czuje się za każdym razem jak jakiś ułom, bo nie potrafię tego pojąć ;( Jeśli ktoś byłby zainteresowany wytworami mojej mamy, podaje linka medardkapogodzinach.blogspot.com
Moja parasolka jest turkusowa w amarantowe kwiatki :) Zawsze mi się marzyła kolorowa parasolka, żeby wyróżnić się z szarego deszczowego krajobrazu i trafiłam na nią przypadkiem w supermarkecie.
OdpowiedzUsuńBransoletki śliczne, moja mama też tworzy szydełkowe cudeńka, a ja próbowałam kilka razy i czuje się za każdym razem jak jakiś ułom, bo nie potrafię tego pojąć ;( Jeśli ktoś byłby zainteresowany wytworami mojej mamy, podaje linka medardkapogodzinach.blogspot.com
No, piekna to musi byc parasolka, wyobrazilam ja sobie. :) Ja jeszcze nigdy nie mialam szydelka w dloni, no chyba, ze do wyciagania pasemek wlosow do ich rozjasnienia, hehe. Ale musze w koncu sprobowac. :)
UsuńANIA A JA DALEJ CZEKAM NA TE KOLOROWE SKARPETKI :) KRULICZEK POKICKAL SOBIE GDZIE INDZIEJ A W MOJA STRONE NIE ZAWITAL :(((
OdpowiedzUsuńHehe, ja tez czekam Magda, nie zrobila ich moja mama... Powiem jej to. ;)
UsuńDziewczyny, zerknijcie na kolorowe parasolki na sklepie MiaDora.pl. Niektóre parasole są poprostu cudne! Nie wiedziałam, że można mieć takie pomysły na wzory parasolek.
OdpowiedzUsuń