We Włoszech nie ma tradycji świątecznego śniadania (przynajmniej w regionie, gdzie mieszkam, być może gdzie indziej i owszem, nie znam obyczajów innych rejonów Włoch, a każdy z nich ma swoje tradycje, inne dania itd.). Jest za to obiad. A nawet dwa obiady. ;)
W tym roku poszliśmy na świąteczną ucztę do moich teściów,
była też moja mama, więc dzieci mogły nacieszyć się dziadkami do woli.
We Włoszech dzieci na Wielkanoc dostają wielkie czekoladowe
jaja z niespodzianką, w tym roku było ich aż pięć. Czekolada z tych wielkich
jaj posłuży na dodatek do czekoladowych deserów, wypieków jeszcze przez parę
miesięcy – było jej naprawdę dużo. Dobrze, że istnieją zamrażarki. ;)
Ale największą niespodzianką z wielkanocnego jaja było…
słońce, które pięknie zaświeciło w pierwszy dzień świąt po tygodniach
nieobecności. Zaliczyliśmy więc dwa długie spacery + przejażdżkę samochodem.
Było pięknie! Na niebie hasały białe chmurki niczym wielkanocne baranki… W
promieniach słońca trawa nabrała pięknego, zielonego koloru... Różne takie cuda
Natury… Upolowałam też dla Was aparatem pierwsze fiołki, mlecze, stokrotki i
inne wiosenne ziółka.
Ach, zapomniałabym! Mam też fotkę „ałtfita”. ;) Maksiu zaprezentował
się obok mnie, przybierając pozę profesjonalnego modela. No, to szybciutko w co
odziałam członki: zielona (żeby było wiosennie) bluzka z Promod, dżinsy DKNY i beżowe
botki z Deichmana. Dużo tego nie było, dodatków zero, muszę nad sobą popracować
pod tym względem. ;) Przyznam się też Wam, że beżowe butki zamieniłam na
adidasy podczas spacerów, oj, nie chciałam sobie obetrzeć piętek…
Już niedługo ta wiosenka zawita i do Polski – obiecuję! Przedzierać
zaczęła szlaki. Trochę w tym roku brakuje jej kondycji, więc cos tak wolno
człapie… Ale zaczłapie w końcu. Do Italiańska właśnie dotarła.
I tym optymistycznym akcentem kończę i pozdrawiam jeszcze
wciąż, przez małą chwilkę świątecznie. :-)
Właśnie dziś patrzyłam na pogodę 16 dniową, 14 kwietnia obiecują pełne słońce i 14 stopni na plusie :) Oby się sprawdziło, bo już naprawdę czas najwyższy, wszystkie boćki zleciały do Polski i biedne marzną, nie mają co jeść przez przeciągającą się zimę :(
OdpowiedzUsuńNo, jak bedzie szla na nogach Wiosenka w tym tempie (teraz jest w Bolonii), to za dwa tygodnie zajdzie. Nie ma wyjscia! :D
UsuńTu tez ptaki spiewaly jak szalone w tym deszczu ostatnim... Teraz ma byc tak, ze troche slonca, troche chmur, ale dobre i to. :)
Najważniejsze, żeby już śnieg nie padał, a ten co jest, w miarę sprawnie topniał :) Wszyscy czekamy cierpliwie :)
UsuńALE JAJO... o matko....
OdpowiedzUsuńNo... :D Muffinki czekoladowe bede robic synom w tym tygodniu z tych jaj. ;)
UsuńOgromne... szok ! :D
Usuńa u nas śnieg :(:( ale świętowanie przyjemne :)
OdpowiedzUsuńJuz niedlugo sie ociepli! :-)
UsuńFajnie, że wróciłaś w blogowe progi Anno:)
OdpowiedzUsuńmożna powiedzieć, że jaja jak berety :P
OdpowiedzUsuń