poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Dzień za dniem: Migawki Wielkanocne




“Święta, święta i po świętach...” – już za chwilę będziemy mogli tak powiedzieć z westchnieniem (ulgi hehe). Nie, no, święta fajna rzecz, ich długość też jest dobrze przemyślana – dwa dni na Wielkanoc, trzy w Boże Narodzenie i starczy. Wtedy się nimi nie przesycimy, nie przejemy (no chyba).

We Włoszech nie ma tradycji świątecznego śniadania (przynajmniej w regionie, gdzie mieszkam, być może gdzie indziej i owszem, nie znam obyczajów innych rejonów Włoch, a każdy z nich ma swoje tradycje, inne dania itd.). Jest za to obiad. A nawet dwa obiady. ;)

W tym roku poszliśmy na świąteczną ucztę do moich teściów, była też moja mama, więc dzieci mogły nacieszyć się dziadkami do woli.
We Włoszech dzieci na Wielkanoc dostają wielkie czekoladowe jaja z niespodzianką, w tym roku było ich aż pięć. Czekolada z tych wielkich jaj posłuży na dodatek do czekoladowych deserów, wypieków jeszcze przez parę miesięcy – było jej naprawdę dużo. Dobrze, że istnieją zamrażarki. ;)



Ale największą niespodzianką z wielkanocnego jaja było… słońce, które pięknie zaświeciło w pierwszy dzień świąt po tygodniach nieobecności. Zaliczyliśmy więc dwa długie spacery + przejażdżkę samochodem. Było pięknie! Na niebie hasały białe chmurki niczym wielkanocne baranki… W promieniach słońca trawa nabrała pięknego, zielonego koloru... Różne takie cuda Natury… Upolowałam też dla Was aparatem pierwsze fiołki, mlecze, stokrotki i inne wiosenne ziółka. 



Ach, zapomniałabym! Mam też fotkę „ałtfita”. ;) Maksiu zaprezentował się obok mnie, przybierając pozę profesjonalnego modela. No, to szybciutko w co odziałam członki: zielona (żeby było wiosennie) bluzka z Promod, dżinsy DKNY i beżowe botki z Deichmana. Dużo tego nie było, dodatków zero, muszę nad sobą popracować pod tym względem. ;) Przyznam się też Wam, że beżowe butki zamieniłam na adidasy podczas spacerów, oj, nie chciałam sobie obetrzeć piętek…


Już niedługo ta wiosenka zawita i do Polski – obiecuję! Przedzierać zaczęła szlaki. Trochę w tym roku brakuje jej kondycji, więc cos tak wolno człapie… Ale zaczłapie w końcu. Do Italiańska właśnie dotarła.
I tym optymistycznym akcentem kończę i pozdrawiam jeszcze wciąż, przez małą chwilkę świątecznie. :-)

10 komentarzy:

  1. Właśnie dziś patrzyłam na pogodę 16 dniową, 14 kwietnia obiecują pełne słońce i 14 stopni na plusie :) Oby się sprawdziło, bo już naprawdę czas najwyższy, wszystkie boćki zleciały do Polski i biedne marzną, nie mają co jeść przez przeciągającą się zimę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jak bedzie szla na nogach Wiosenka w tym tempie (teraz jest w Bolonii), to za dwa tygodnie zajdzie. Nie ma wyjscia! :D
      Tu tez ptaki spiewaly jak szalone w tym deszczu ostatnim... Teraz ma byc tak, ze troche slonca, troche chmur, ale dobre i to. :)

      Usuń
    2. Najważniejsze, żeby już śnieg nie padał, a ten co jest, w miarę sprawnie topniał :) Wszyscy czekamy cierpliwie :)

      Usuń
  2. ALE JAJO... o matko....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... :D Muffinki czekoladowe bede robic synom w tym tygodniu z tych jaj. ;)

      Usuń
    2. Ogromne... szok ! :D

      Usuń
  3. a u nas śnieg :(:( ale świętowanie przyjemne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że wróciłaś w blogowe progi Anno:)

    OdpowiedzUsuń
  5. można powiedzieć, że jaja jak berety :P

    OdpowiedzUsuń